Dzień 206 - idzie jak krew z nosa
Data dodania: 2014-10-26
Witamy ponownie! W końcu udało mi się znaleźć czas na "moją budowę".
Murarze powoli kończą, ale przyjechali z tygodniowym opóźnieniem. Szczerze już mam ich dosyć. Marzę o w miarę czystych oknach i porządku przed domem.
W domku powoli płytkujemy. łatwo nie jest, ponieważ ściany nie są proste. Tynki okazały się wielkim rozczarowaniem, byłam mocna ślepa, jak je odbierałam. Nie wiem, chyba cieszyłam się z tego, że są. Wynik jest teraz taki,że trzeba nadrabiać klejem,a tam gdzie będziemy malować, delikatnie zaciągam tynkiem z worka. Ciężka robota,ale niestety, tego co mamy na ścianach nie da się malować. Panowie od tynków tynkując poddasze, uszkodzili nam dachówkę nad wejściem nad kotłownią. Oczywiście zadzwoniliśmy do nich, przeprosili nas, obiecali przyjechać, naprawić szkody i...jadę tak już miesiąc. Ech...niestety musieliśmy dokupić dachówkę nad ten daszek. 5stów w plecy. Jedno dobre, że z powrotem założy nam ją nasz murarz. Tamtą i tak musiał ściągnąć, by dostać się do elewacji,więc nową nam założy w zamian.
W tym tygodniu, będziemy mieli w końcu podłączony dom na stałe do prądu, bo w tej chwili tylko go prowizorycznie na czas robót podłączamy. Przyjeżdża do nas także nie długo piec. Czas najwyższy, bo pogoda się robi coraz paskudniejsza. Dzisiaj w domu mieliśmy 6st.
Postępy na dzień dzisiejszy :
Elewacja skończona, zostały słupy i podbitka


Przyjechały także płytki do kuchni na podłogę. Będą ceglane.

Kontakty już założone
Na ścianach w kuchni widać nasze "nowe tynki"
A o to płytki w kotłowni

Na wykończenie mamy weekendy, więc wolno idzie. Nie długo mały urlopik męża, więc mam nadzieję, że trochę nadrobimy. Nie raz po tym jak byłam tynkarzem, glazurnikiem,czy kto tam jeszcze, zastanawiam się, czy my wykańczamy dom, czy on nas
Murarze powoli kończą, ale przyjechali z tygodniowym opóźnieniem. Szczerze już mam ich dosyć. Marzę o w miarę czystych oknach i porządku przed domem.
W domku powoli płytkujemy. łatwo nie jest, ponieważ ściany nie są proste. Tynki okazały się wielkim rozczarowaniem, byłam mocna ślepa, jak je odbierałam. Nie wiem, chyba cieszyłam się z tego, że są. Wynik jest teraz taki,że trzeba nadrabiać klejem,a tam gdzie będziemy malować, delikatnie zaciągam tynkiem z worka. Ciężka robota,ale niestety, tego co mamy na ścianach nie da się malować. Panowie od tynków tynkując poddasze, uszkodzili nam dachówkę nad wejściem nad kotłownią. Oczywiście zadzwoniliśmy do nich, przeprosili nas, obiecali przyjechać, naprawić szkody i...jadę tak już miesiąc. Ech...niestety musieliśmy dokupić dachówkę nad ten daszek. 5stów w plecy. Jedno dobre, że z powrotem założy nam ją nasz murarz. Tamtą i tak musiał ściągnąć, by dostać się do elewacji,więc nową nam założy w zamian.
W tym tygodniu, będziemy mieli w końcu podłączony dom na stałe do prądu, bo w tej chwili tylko go prowizorycznie na czas robót podłączamy. Przyjeżdża do nas także nie długo piec. Czas najwyższy, bo pogoda się robi coraz paskudniejsza. Dzisiaj w domu mieliśmy 6st.
Postępy na dzień dzisiejszy :
Elewacja skończona, zostały słupy i podbitka



Przyjechały także płytki do kuchni na podłogę. Będą ceglane.

Kontakty już założone


A o to płytki w kotłowni


Na wykończenie mamy weekendy, więc wolno idzie. Nie długo mały urlopik męża, więc mam nadzieję, że trochę nadrobimy. Nie raz po tym jak byłam tynkarzem, glazurnikiem,czy kto tam jeszcze, zastanawiam się, czy my wykańczamy dom, czy on nas

Komentarze