Dzień 25..29-zalaliśmy się..w! a raczej na stropie
Tak, po miesiącu i paru dni od wbicia łopaty, doczekaliśmy się stropu. Panowie od poniedziałku dzielnie walczyli, co chwilę prosząc o kolejne dostawy desek szalunkowych Największy stres był ze stropem. Ech... strop zamawiał mój Skarb, ja pojechałam za niego zapłacić, w poniedziałek pojechałam na działkę, sprawdziłam stan z WZ, zgadza się (432szt pustaków), a we wtorek o 14.30 dzwoni pani ze składu, czy nam pustaków starczyło, bo oni nam całego towaru nie dowieźli. Że co? dzwonie, do mojego Misia, żeby sprawdził ile mieliśmy mieć tych pustaków, a on, że 870!!! W mordę jeża, to na pewno braknie. Dzwonię do majstra, czy mu pustaków nie braknie. A on na to, że tak braknie! Je pierniczę! Myślę sobie, no ładnie (większe epitety leciały), a w środę strop zalewają. Na szczęście skończyło się szczęśliwie. Nauczka dla mnie,żeby zawsze sprawdzać dwa razy, to co zamówił mąż
Przygotowania
I zalewamy się, uff!!!
21m3 betonu, gdzie to poszło? Huragany, tornada nam nie straszne. Dom porządnie zazbrojony, zalany. Nie obudzę się pięnego dnia bez dachu nad głową
W poniedziałek wracają murować ściany szczytowe! Oj dzieje się, dzieję!